Recenzję przygotował Maurycy Jędrzejewski
Trzecie wydawnictwo londyńskiego Black Midi to świetna płyta. Sam tytuł jest autologiczny (tj. wyraża właściwość, którą sam posiada), bowiem Hellfire – wydane 15 lipca tego roku – brzmi jakby nagrane było w siódmym kręgu piekła. To pierwsza płyta zespołu, na której można powiedzieć, że znaleźli oni swój styl. Ciężko jest rzecz jasna używać takich określeń względem grupy, która stale poszukuje nowych brzmień, Hellfire jednak o wiele bliżej do poprzedniego albumu zespołu – Cavalcade – niż ich math-rockowego debiutu sprzed czasów Brexitu. Najłatwiej opisać nowe wydawnictwo brytyjczyków słowami “uporządkowany chaos”: słychać wpływy free-jazowe, prog-rockowe, fusion, a całość polana jest post-eksperymentalnym rockiem. O ile na Cavalcade takie pomysły były dla grupy czymś nowym i nie od razu zostały przyjęte ciepło, tak tutaj ewidentnie chłopaki z Londynu znaleźli punkt zaczepienia. I wychodzi im to bardzo dobrze, głównie z uwagi na wysoki poziom technicznej gry na instrumentach: zarówno na gitarze w przypadku Geordiego Greepa, jak i na perkusji w wykonaniu mojego osobistego guru – Morgana Simpsona. Na Hellfire, tak jak w przypadku pozostałych albumów grupy, chaos przeplata się z ładem między utworami, jak i w trakcie ich: już otwierające “Sugar/Tzu” zaczyna się niewinnie, tylko po to, aby następnie przyspieszyć i nadać wręcz galopujące tempo reszcie albumu. “Welcome to Hell” z drugiej strony jest najbardziej przystępnym kawałkiem grupy i świetnym, wpadającym w ucho utworem, który ciężko mi zaklasyfikować do jakiegokolwiek gatunku. “The Race is About to Begin” to dla odmiany szaleńczy i chaotyczny utwór, który w mniej więcej połowie staje się wręcz głupkowaty w swoim tempie. Wyobrażam sobie, że pisząc ten kawałek londyńskie trio uznało po prostu, że muszą zrobić najbardziej crazy kompozycję jaką im się uda. Rezultat podoba mi się, chociaż nie wracam do niego wyjątkowo często. Hellfire jest najkrótszym albumem grupy i w swoich 39 minutach zdążyło mnie zachwycić. Niecierpliwie czekam, co ci szaleńcy sklecą na następnym wydawnictwie; i czekam też rzecz jasna na koncert w Polsce.
Ulubione kawałki: Sugar/Tzu, Welcome to Hell
3 października 2022